Pisałam wcześniej na temat pięciu smaków poznanych w Azji, które absolutnie „zawładnęły moim podniebieniem” i które mogę jeść nieustannie i bez końca. Natomiast są pewna produkty typowe dla Azji, które do końca mnie nie zachwycają. Niektóre z nich takie jak na przykład durian bądź płetwy rekina mają opinię dość kontrowersyjną i z jednej strony znajdziemy ludzi, którzy nie potrafią bez nich żyć, a z drugiej na przykład zakazy publicznego spożywania durianu bądź rządowe ograniczenia dotyczące podawania zupy z płetw rekina na oficjalnych bankietach. Jedno jest pewne, Azja dostarcza niesamowite wrażenia smakowe i ogromną kulinarną różnorodność. Niestety nie da się polubić wszystkiego. Ja, pomimo tego, że jestem zawsze chętna do próbowania nowych rzeczy i bardzo otwarta na nowe smaki (o ile nie są mięsem) to rzeczy z listy poniżej nie ma i nie będzie nigdy w moim jadłospisie. Spróbowałam, wyrobiłam sobie pogląd na temat ich smaku – niektórych zupełnie odmawiam, niektóre czasem dorzucam do jadłospisu ze względu na ich właściwości odżywcze, chociaż gdyby zupełnie zniknęły z rynku nie płakałabym.
1. Zupa z płetwy rekina
Typowy hongkongski przysmak. Płetwa rekina jest niezwykle ceniona w kulturze kulinarnej Hongkongu i ma swoje wieloletnie zakorzenienie w tradycji chińskiej oraz chińskiej medycynie. W smaku jest zupełnie nijaka. W konsystencji dość kleista, ale rzadsza od tzw. congee, czyli owsianki ryżowej. Cena dania jest w większości przypadków duża wyższa od innych pozycji w menu. Najgorsze jednak w tym całym uwielbieniu dla płetw rekina jest kompletna degradacja środowiskowa jaka ma miejsce przy rozwoju tego biznesu na taka skalę. Przede wszystkim istnieje ogromna szara strefa, gdzie rekiny poławiane są w sposób nielegalny. Często po wyłowieniu rekina, obcina mu się płetwy żywcem i wyrzuca okaleczonego do morza. Taki rekin oczywiście nie przetrwa w oceanie. Jest to tak naprawdę temat na osobny post, bo wiele złego morza powiedzieć o interesach związanych z tym jednym produktem spożywczym.
2. Durian
Jest to owoc typowy dla wielu krajów azjatyckich. Charakteryzuje się bardzo intensywnym, dla wielu ludzi przykrym zapachem. Mi się wydaję, że może jakoś wyjątkowo przykry nie jest, ale jest nieprzyjemny z racji tego, że utrzymuje się bardzo długo i jakby przenika całe pomieszczenie. Pamiętam, że w zeszłym roku moja współlokatorka go kupiła i zostawiła w kuchni to od jego zapachu cały dzień później mnie głowa bolała. Jak chcecie próbować to trzymajcie chociaż w zamkniętym pudełku potem. W niektórych krajach takich jak na przykład Tajlandia nie można go spożywać w komunikacji miejskiej. W Hongkongu w metrze ani autobusach jeść po prostu nie wolno, więc nie wprowadzali specjalnego zakazu.
3. Kurze łapki
Danie jest znane w wielu krajach Azji. W Polsce na pewno też możecie gdzieś na imprezach wietnamskich spróbować. Myślę, że może restauracje wietnamskie nie specjalnie będą mieć w menu kurze łapki, bo pewnie gość restauracji w Polsce tego nie zamówi, ale jak dobrze poszukacie to myślę, że jest możliwość spróbowania. Zresztą, na kurzych łapkach w kuchni polskiej można na przykład ugotować rosół. Chińczycy je uwielbiają, jedzą jako przekąski. Często jest to pierwszy dim-sum, który zamawiają podczas Yum Cha. Ja osobiście nie przepadam. Dość gumowaty smak i niezbyt apetyczny wygląd.
4. Zupa z ptasich gniazd
Kolejny kulinarny wybieg w stronę medycyny chińskiej. Ptasie gniazda, które powstają tak naprawdę ze śliny ptaków z rodziny jaskółek i są bardzo cenione za wyjątkowe wartości odżywcze m.in. dużą ilość potasu i magnezu. Często przyrządza się je na słodko. Mają nieco korzenny aromat, ale generalnie również bym powiedziała, że są mocno bezsmakowe. Znowu cenowo lokują się na najwyższej półce, gdyż jedna mała miseczka to koszt 300-500 HKD. Oczywiście w lepszych knajpach to może być znacznie więcej. Jestem w stanie taką zupę zjeść, ale sama na własne życzenie nigdy bym nie zamówiła. Jak dla mnie, cena zupełnie nieadekwatna do walorów smakowych.
5. Dragon fruit
Bazar i działy z owocami w supermarketach zalane są tym owocem. Jest tani, jest go dużo i praktycznie przez cały rok. Wygląda niesamowicie, gdyż skórka ma kolor jaskrawo różowy i pokryta jest kolcami. Wewnątrz owoc jest całkowicie biały z malutkimi czarnymi pestkami. Niekiedy zdarzają się jego wersje czerwone, ale rzadko. Czasem go dodaję do smoothies owocowych albo do owsianki na śniadanie. W smaku jest bardzo mdły i trudny do określenia.
Próbowaliście czegoś z tej listy? Jakie wrażenia smakowe?